Hebe
Ogłoszenie o jej oddaniu pojawiło się na portalu ogłoszeniowym. Była ona
i jej równie piękna córka.
Ogłoszenie o treści mniej więcej podobnej do:
„Oddam psa na łańcuch, nie nadaje się do dzieci bo BY ugryzła, jest agresywna i szczeka. Nie do domu bo za duża, na podwórko do obejścia najlepiej”.
Natychmiastowa reakcja i Hebe trafiła do domu tymczasowego.
14 kg przepiękna sunia, jak się później okazało kochana i cudowna, lgnąca do człowieka i śpiąca na kanapie wkroczyła z łańcucha w miejski świat. Początkowo bała się wszystkiego. Przez półtora roku swojego życia wisiała na 2 metrowym łańcuchu jak na burka wiejskiego przystało. Nie wiedziała co to prawdziwa miłość, nie znała człowieka. Potrafiła na niego tylko szczekać wisząc na łańcuchu.
To bardzo ważne jak opisuje się psa, którego chce się oddać. Właściciel suni mówił o niej „agresywna, by ugryzła, broń boże nie do domu bo za duża” – to wszystko okazało się nieprawdą. Hebe kompletnie nie spełniała się jako pies podwórkowy, pięknie odnalazła się w domowych pieleszach.
Znalazła cudowny dom, który podjął się pracy nad przełamaniem jej dotychczasowych lęków.
Dzięki decyzji tymczasowych opiekunów o jej wzięciu dostała nowe życie. Prawdziwe i takie, na jakie zasługuje każdy pies.
Pepitek
Trafił do schroniska nie wiadomo jak. Wiadomo, że popadł w ogromną depresję schroniskową. Nie mógł trafić na boksy ogólne ze względu na swoje mikro rozmiary. Mieszkał więc w schroniskowej łazience. Chował się, unikał kontaktu, nie chciał jeść, pić. Chciał tylko umrzeć.
Natychmiast trafił do domu tymczasowego gdzie otoczony miłością z dnia na dzień coraz bardziej się otwierał. Okazał się przecudownym, kochanym i bezproblemowym pieskiem. Idealnym, rozbrykanym młodzieńcem. Wciąż zastanawiamy się dlaczego go ktoś wyrzucił. Dlaczego pies idealny został skazany na schroniskową mękę.
Ferdek
Stary, koślawy, chory, pokrzywiony yorkshire terier. Interwencyjnie odebrany nieodpowiedzialnej właścicielce. Natychmiast po odebraniu pojechał do domu tymczasowego, gdzie został doprowadzony do „ładu i składu” i znalazł dom. Co tu więcej pisać… zdjęcia mówią same za siebie.
Pysia staruszka
Trafiła do schroniska w bardzo złym stanie. Ogromne guzy na sutkach, kamień nazębny przez który nie mogła jeść i wiele innych niby małych dolegliwości. Pysia żyła w okropnym bólu. Schronisko nie miało sprzętu ani odpowiednich lekarzy by pomóc maleńkiej. Czekała ją eutanazja….
Pysia natychmiast trafiła do domu tymczasowego pod opiekę Fundacji. To maleńkie i przerażone 4,5 kg stworzenie gryzło z bólu. Nie chciała nawiązywać kontaktu, nie chciała chodzić. Natychmiastowa interwencja lekarska i Pysia przeszła skomplikowany zabieg i … udało się! W 7 dniu po operacji Pysia miała ochotę nawet na zabawę 🙂
Dożyła ostatnich dni w swoim posłanku pod znakomitą fachową opieką domu tymczasowego. DT odzyskał jej godność. Dzięki temu, Pysia umarła jako Pysia a nie jako kolejny, wykreślony z ewidencji numer schroniskowy.
Biała
Zakotwiczyła na stacji benzynowej w województwie mazowieckim. Dokarmiana przez pracowników żyła w prowizorycznej budzie przez dwa miesiące. Bez stałego kontaktu z człowiekiem coraz bardziej go unikała
i dziczała. Jaki mógł być jej los?
Mogła zostać przejechana przez samochód, mogła zostać zabita przez złośliwych ludzi albo mogła trafić do przepełnionego schroniska gdzie zaszyta w kącie budy czekałaby na najgorsze.
Miała szczęście. Trafiła do domu tymczasowego gdzie odzyskała radość życia.
BO DOM TYMCZASOWY RATUJE ŻYCIE! Dzięki zaangażowaniu wielu osób znalazła dom, swój na zawsze!
Ruby
Mała istotka pośrodku przepełnionego kojca. Siedziała w bezruchu. Podszczypywana przez współtowarzyszy wciąż siedziała. Głowa spuszczona na dól, tępy wzrok skierowany na jeden punkt – depresja.
Takie psy długo nie żyją. W świecie zwierzęcym utworzonym w schroniskowym kojcu stadzie najsłabsze są eliminowane. Ruby była następna do eliminacji…
Przyjechała do Domu Tymczasowego. Bała się człowieka, bała wszystkiego co ją otaczało. I to smutne, najbardziej na świecie nieszcześliwe spojrzenie.
Potrzebowała 6 dni. 6 dni żeby uwierzyć, że jej los się odmienił. Podniosła ogon a na jej twarzy pojawił się uśmiech. I tak zostało do dnia dzisiejszego. Smutna Ruby przestała być smutna – stała się szczęśliwą posiadaczką własnego domu.
Gdyby nie Dom Tymczasowy nie byłoby już z nami Ruby. Zginęłaby w potwornych męczarniach rozszarpana przez pozostałe psy….